Dawid Golik
„Jacek” – syn „Doktora Świdra”
Po przegranej wojnie obronnej 1939 r. w okupowanym kraju zaczęły tworzyć się pierwsze grupy konspiracyjne. Jedną z nich był Związek Czynu Zbrojnego. Jego twórcą i organizatorem był mjr Franciszek Julian Znamirowski – urodzony w Starym Sączu artysta-malarz, a jednocześnie weteran walk Legionów Piłsudskiego i zawodowy oficer. We wrześniu 1939 r. uniknął niewoli niemieckiej i podobnie jak wielu wojskowych zdecydował się, wykorzystując osobiste kontakty, utworzyć strukturę konspiracyjną.
W zamyśle Znamirowskiego (występującego pod ps. „Profesor Witold”) organizacja miała mieć zasięg ogólnokrajowy, dlatego już na początku 1940 r. udał się do Małopolski, gdzie wciągnął w szeregi ZCZ znanych mu osobiście oficerów oraz znajomych. W ten sposób na terenie przedwojennego województwa krakowskiego powstał Okręg IV ZCZ na czele z płk. Aleksandrem Stawarzem „Bacą”. Jednocześnie wyodrębniono także Podokręg Górski tej organizacji z siedzibą w Nowym Sączu, którym dowodził mjr Antoni Gryzina-Lasek „Doktor Świder” – z zawodu chemik, działacz Związku Podhalan, urzędnik oraz inicjator eksploatacji źródeł mineralnych w Szczawie.
Jednym z zaufanych współpracowników Gryziny-Laska był tłumacz sądeckiego Gestapo, Edmund Hoppe. Niestety jego związki z organizacją podziemną zostały dostrzeżone przez oficerów tajnej policji niemieckiej, co doprowadziło do dekonspiracji całej organizacji. Masowe aresztowania rozpoczęły się 18 stycznia 1941 r. Zatrzymana została cała mieszkająca w Nowym Sączu rodzina Gryziny-Laska oraz jego współpracownicy – bracia Osuchowscy.
Samego „Doktora Świdra” aresztowano w Dobrej, gdzie spotykał się właśnie z łącznikiem Komendy Głównej ZCZ w Warszawie – Stanisławem Koziełł-Poklewskim. Wsypa była bardzo poważna i groziła całkowitym rozbiciem organizacji. Już pierwszej nocy część zatrzymanych osób złożyła obszerne zeznania, co miało pociągnąć za sobą kolejne aresztowania. Z krytycznej sytuacji zdawał sobie sprawę mjr Gryzina-Lasek, który wiedząc, że może na torturach wydać nazwiska współpracowników zdecydował się popełnić w nocy z 18 na 19 stycznia 1941 r. samobójstwo. Jak zanotowali w jednym z raportów sami Niemcy: Zatrzymany, który był przywódcą organizacji w Nowym Sączu, popełnił w więzieniu samobójstwo podcinając sobie tętnicę i napisał własną krwią na ścianie celi słowa: Niech żyje Polska!
Śladami Ojca Akcję rozbicia ZCZ nadzorował kierownik sądeckiego Gestapo Heinrich Hamann, który wcześniej poznał osobiście Gryzinę-Laska jako szanowanego obywatela Nowego Sącza, gościł też w jego majątku w Dobrej. Zarówno on, jak i inni funkcjonariusze policji byli pod ogromnym wrażeniem determinacji „Doktora Świdra”. Zasługi komendanta Podokręgu Górskiego ZCZ doceniły także najwyższe władze podziemia. 19 marca 1942 r. Komendant Główny AK odznaczył pośmiertnie mjr. Gryzinę-Laska orderem Virtuti Militari za to, że choć był torturowany nie wydał nikogo ze swoich podkomendnych. Mimo tego aktu bohaterstwa Niemcom udało się, na podstawie zeznań innych członków ZCZ, zatrzymać około 60 osób zaangażowanych w działalność konspiracyjną, w tym komendanta komisariatu „granatowej” policji w Nowym Sączu kpt. Leona Leśniowskiego. Aresztowany został także płk. Stawarz, który w tym czasie mieszkał w Rabce, skąd kierował akcją scalenia ZCZ z ZWZ. Leśniowski i Stawarz zginęli następnie w KL Auschwitz. Okazało się, że rozbicie sztabu organizacji pozwoliło Gestapo rozpracować działające na tym samym terenie siatki ZWZ. Już w marcu 1941 r. rozpoczęły się masowe aresztowania, które trwały do maja 1941 r. W ich wyniku w rękach Niemców znalazło się kilkuset żołnierzy podziemia.
Dwa lata po śmierci „Doktora Świdra” z szeregami ZWZ-AK związał się jego nastoletni syn, Sławomir Gryzina-Lasek, który podczas „wsypy” miał zaledwie 15 lat i po trzech dniach spędzonych w niemieckim areszcie został z niego zwolniony. Bojąc się ponownego zatrzymania ukrywał się na terenie Nowego Sącza i Szczawy. W maju 1941 r. wyjechał do mieszkającej w Warszawie babci, gdzie również opiekowała się nim rodzina pozostającego nadal w konspiracji mjr. Znamirowskiego. Wiosną 1943 r. Gryzina-Lasek wrócił jednak na Sądecczyznę i zaangażował się w działalność AK, wchodząc w skład jednej z pierwszych grup dywersyjnych na tym terenie, dowodzonej przez Jana Wąchałę „Łazika”. Przyjął wówczas pseudonim „Piotruś”. Już jako podwładny Wąchały ponownie został aresztowany przez Niemców zimą 1943 r.
Po brutalnym śledztwie i groźbach pod adresem jego rodziny Niemcy zmusili młodego Gryzinę-Laska do zadeklarowania współpracy z okupantem, a następnie pozorując ucieczkę wypuścili go z aresztu. Nie przypuszczali, że swoje pierwsze kroki młody partyzant skieruje do konspiracyjnych zwierzchników, którym w szczegółach opisze okoliczności, w jakich został zwolniony, poda też nazwiska konfidentów, z którymi na rozkaz Niemców miał utrzymywać kontakt. Wierząc „Piotrusiowi” dowódcy zdecydowali się go chronić… pozorując jego likwidację. Rozpuszczono plotkę o tym, że Sławomir Gryzina- Lasek „Piotruś” został z wyroku podziemnego sądu rozstrzelany. Ażeby uwiarygodnić te doniesienia wykreślono go też ze stanu oddziału, wpisując równocześnie na nowo pod pseudonimem „Jacek”. W drugiej połowie 1944 r. otrzymał awans na kaprala.
Walcząc o niepodległość Sławomir Gryzina-Lasek pomimo młodego wieku uczestniczył w wielu poważnych akcjach dywersyjnych i partyzanckich – najpierw jako żołnierz grupy „Łazika”, a następnie partyzant oddziału AK „Wilk”. We wrześniu 1944 r. znajdował się przez krótki czas w szeregach I batalionu 1. psp AK, później ochraniał radiostację i placówkę zrzutową zlokalizowaną nad Szczawą. Wziął też udział w jednym z największych starć AK na Podhalu, czyli w tzw. bitwie ochotnickiej w październiku 1944 r. Do dnia dzisiejszego jest z tego szczególnie dumny, gdyż jego patrol wykonał udaną zasadzkę na Niemców i nie odniósł przy tym żadnych strat. Ostatnie tygodnie okupacji spędził w IV batalionie 1. psp AK kpt. Juliana Zapały „Lamparta”.
Kiedy na początku stycznia 1945 r. pułk został rozwiązany, a żołnierze urlopowani, myślał że pierwszy raz od 1941 r. będzie mógł zacząć normalne życie w oczyszczonej z Niemców Polsce. Okazało się jednak, że ściganie akowców przez nową władzę ponownie skierowało kpr. „Jacka” i jego towarzyszy do „lasu”. Walczyli wówczas nie tylko o niepodległość Polski, ale też o honor żołnierzy AK, nazywanych „bandytami” i „zaplutymi karłami reakcji”. Ich bój trwał aż do lipca 1945 r., kiedy Oddział Samoobrony AK „Łazika” (w którym służył „Jacek”) ujawnił się i złożył broń na nowosądeckim rynku. Gryzina-Lasek nie zdecydował się jednak skorzystać z oferowanej przez komunistów amnestii. Słusznie obawiał się, że jest to jedynie zagrywka bezpieki. Wspominał: Chciałem żeby pozwolili mi zatrzymać mojego Remingtona. Jednak oni upierali się, że muszę oddać broń. Traktowali to jak symbol. Odpowiedziałem im, że jeśli tak się stanie, to będą mogli ze mną zrobić, co chcą. Dlatego nie skorzystałem z oferty amnestii. Ukrywał się więc nadal, zmienił nazwisko na Lasek i wyjechał do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie po uwolnieniu z obozu koncentracyjnego mieszkała jego matka. Po wielu perypetiach, w tym krótkiej służbie na jednym z dolnośląskich posterunków inspekcji samochodowej (gdzie pracowali sami dawni akowcy z Sądecczyzny), „Jacek” zdecydował się na ucieczkę z komunistycznej Polski.
W styczniu 1946 r. wyruszył wraz z kolegą na piechotę przez Czechosłowację do zachodnich Niemiec, a stamtąd do Włoch. W maju znalazł się w Anconie, gdzie zasilił szeregi 2. Korpusu Polskiego. Spotkał tam wielu żołnierzy AK z Podhala i Sądecczyzny, w tym swoich dawnych przełożonych. Dalsze losy rzuciły go na Wyspy Brytyjskiej, a stamtąd do odległej Australii, która stała się jego drugą ojczyzną. Tam też 10 listopada 2013 r. otrzymał z rąk ambasadora RP Pawła Milewskiego Krzyż Srebrny V klasy Orderu Virtuti Militari – odznaczenie, które odebrał w imieniu swojego ojca po ponad 71 latach od chwili jego nadania…
Na podstawie artykułu autorstwa Dawida Golika “Niech żyje Polska!” zamieszczonego 30 IV 2013 r. w „Dzienniku Polskim”. Dziękuję Autorowi za zgodę na zamieszczenie artykułu